Sortowanie
Źródło opisu
Legimi
(35)
Katalog zbiorów
(8)
Forma i typ
E-booki
(35)
Książki
(8)
Literatura faktu, eseje, publicystyka
(3)
Publikacje popularnonaukowe
(2)
Dostępność
dostępne
(9)
wypożyczone
(2)
nieokreślona
(1)
Placówka
Wypożyczalnia Główna
(8)
Czytelnia
(3)
Filia nr 2
(1)
Autor
Brysacz Piotr
(4)
Koronkiewicz Wojciech
(4)
Sawicki Marcin
(3)
Średziński Paweł
(3)
Ambrosiewicz Maciej
(2)
Cmoch Maciej
(2)
Ambrosiewicz Maciej (1963- )
(1)
Arter Urszula
(1)
Chomiuk Michał
(1)
Dziewit-Meller Anna (1981- )
(1)
Dąbrowski Wawrzyniec Jan
(1)
Fałtynowicz Wiesław
(1)
Filipiak Dorota
(1)
Gąsiorowski Marek
(1)
Hanna Kondratiuk
(1)
Hugo-Bader Jacek
(1)
Jagielski Wojciech
(1)
Jagielski Wojciech (1960- )
(1)
Jastrzębowski Szymon
(1)
Kamińska Anna
(1)
Klimowicz Tadeusz
(1)
Komorowski Maciej (fotografie)
(1)
Kondratiuk Hanna
(1)
Koronkiewicz Wojciech (1969- )
(1)
Kotwica Paweł
(1)
Książek Michał
(1)
Kłosowski Grzegorz
(1)
Kłosowski Grzegorz (1952- )
(1)
Kłosowski Tomasz
(1)
Kłosowski Tomasz (1949- )
(1)
Malczewski Piotr (1972- )
(1)
Marczewski Mateusz (1976- )
(1)
Marek Jacek (fotografie)
(1)
Masternak Zbigniew
(1)
Meller Marcin
(1)
Meller Marcin (1968- )
(1)
Morawiecki Jędrzej
(1)
Pióro Marek
(1)
Plutowicz Jerzy (1947- )
(1)
Skoczek Michał
(1)
Snarski Krzysztof
(1)
Snarski Krzysztof (1982- )
(1)
Stasiuk Andrzej
(1)
Styrczula Mateusz
(1)
Szejnert Małgorzata
(1)
Szejnert Małgorzata (1936- )
(1)
Trusiak Robert
(1)
Tryjanowski Piotr
(1)
Wajrak Adam
(1)
Wilk Mariusz
(1)
Wiśniewska Ilona
(1)
Wiśniewska Ilona (1981- )
(1)
Wojtasik Marcin
(1)
Zawadzki Dorota Zawadzka Grzegorz
(1)
Zbyryt Adam
(1)
Zwierzyńska Ewa
(1)
Związek Tomasz
(1)
Łubieński Stanisław
(1)
Rok wydania
2020 - 2024
(34)
2010 - 2019
(9)
Okres powstania dzieła
2001-
(5)
Kraj wydania
Polska
(43)
Język
polski
(42)
nieznany (po)
(1)
Temat
Bioróżnorodność
(1)
Cerkiew Ikony Matki Bożej "Wszystkich Strapionych Radość" (Grabarka-Klasztor)
(1)
Cerkwie
(1)
Cuda
(1)
Dziennikarstwo
(1)
Dziennikarze
(1)
Fotografia przyrodnicza
(1)
Imprezy kulturalne
(1)
Kameduli
(1)
Klasztory (bud.)
(1)
Kolej Transsyberyjska
(1)
Kolejnictwo
(1)
Kondratiuk, Hanna
(1)
Kościoły i kaplice
(1)
Kult świętych
(1)
Ludzie a zwierzęta
(1)
Malczewski, Piotr (1972- )
(1)
Podróżnictwo
(1)
Przyroda
(1)
Religia
(1)
Staroobrzędowcy
(1)
Turystyka kolejowa
(1)
Zachowanie się zwierząt
(1)
Zwierzęta
(1)
Święta Ruś
(1)
Życie codzienne
(1)
Temat: czas
2001-
(2)
1801-1900
(1)
1901-2000
(1)
Temat: miejsce
Biebrza (dolina)
(1)
Buda Ruska (woj. podlaskie, pow. sejneński)
(1)
Podlasie (Piła ; część miasta)
(1)
Polesie (kraina historyczna)
(1)
Suwalszczyzna
(1)
Suwałki (woj. podlaskie ; okręg)
(1)
Syberia (Rosja)
(1)
Ukraina
(1)
Wigry (woj. podlaskie ; okręg)
(1)
Wigry (woj. podlaskie)
(1)
Województwo podlaskie (1999- )
(1)
Gatunek
Reportaż
(3)
Opracowanie
(2)
Antologie
(1)
Literatura podróżnicza
(1)
Publikacja bogato ilustrowana
(1)
Dziedzina i ujęcie
Historia
(3)
Podróże i turystyka
(3)
Biologia
(2)
Socjologia i społeczeństwo
(2)
Inżynieria i technika
(1)
Kulyura i sztuka
(1)
Ochrona środowiska
(1)
Religia i duchowość
(1)
Rolnictwo i leśnictwo
(1)
Transport i logistyka
(1)
43 wyniki Filtruj
Brak okładki
Książka
W koszyku
1 placówka posiada w zbiorach tę pozycję. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Wypożyczalnia Główna
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 913(438) (1 egz.)
Książka
W koszyku
"Suwalska szkatułka : kulturowy przewodnik po Suwalszczyźnie" Macieja Ambrosiewicza – regionoznawcy, kierownika Muzeum Wigier w Wigierskim Parku Narodowym – to zaproszenie do podróży po jednym z najciekawszych pod względem przyrodniczym i kulturowym regionie Polski, ale także Litwy, wszak Suwalszczyzna to kraina, która leży na obszarze tych dwóch państw. Niespieszne gawędy, jakie składają się na tę książkę, zabierają Czytelnika w miejsca oczywiste, bez zobaczenia których wyjeżdżać z Suwalszczyzny wstyd (m.in. Sejny, Suwałki, mosty w Stańczykach, pokamedulski klasztor w Wigrach), ale także w mniej oczywiste: do Puszczy Rominckiej, Puszczy Augustowskiej czy szlakiem architektury drewnianej. Z przewodnika Macieja Ambrosiewicza nie dowiemy się, gdzie warto zjeść i czy w pobliżu jest parking, dowiemy się za to, czy: dalibyśmy radę żyć życiem mnicha z wigierskiego klasztoru i które schody pamiętają jeszcze czasy kamedułów? dlaczego dawny kompleks klasztorny dominikanów w Sejnach przypomina bardziej wyglądem nie klasztor, a warowną twierdzę? kiedy i skąd na Suwalszczyznę dotarły głazy, które do dziś na urokliwych głazowiskach podziwiać możemy choćby na obszarze Suwalskiego Parku Krajobrazowego? czy przysłowie wart Pac pałaca, a pałac Paca ma coś wspólnego z pałacem Paca w Dowspudzie? dlaczego północna część Suwalszczyzny warta jest 10 bilionów dolarów? A także wielu innych rzeczy… W książce znalazły się także opisy najciekawszych szlaków po regionie, zarówno pieszych, rowerowych, jak i kajakowych. Zapraszamy do podróży!
1 placówka posiada w zbiorach tę pozycję. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Wypożyczalnia Główna
Wszystkie egzemplarze są obecnie wypożyczone: sygn. 913(438) (1 egz.)
(dostępność ok. 11.06.2024)
Brak okładki
Książka
W koszyku
1 placówka posiada w zbiorach tę pozycję. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Wypożyczalnia Główna
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 82(091) pol. (1 egz.)
Książka
W koszyku
"Bracia mniejsi i więksi. Opowieści o mieszkańcach z krainy Biebrzy i nie tylko" to dwadzieścia siedem znakomitych przyrodniczych gawęd o fascynującym świecie przyrody, o miłościach i zdradach, rodzicielstwie, przywiązaniu, polowaniach, miłosnych aktach, życiu i śmierci, i rytmie życia odmierzanym porami roku. Daj się uwieść przyrodzie, zajrzyj do krainy Biebrzy…
Okraszone kapitalnymi fotografiami gawędy o skrzydlatych, czworonożnych, a nawet sześcionożnych mieszkańcach krainy Biebrzy pełne są empatii i głębokiego zrozumienia świata, jaki braci Kłosowskich otacza. Niezwykły talent zarówno do opowiadania, jak i fotografowania świata przyrody sprawia, że książkę tę czyta się z prawdziwą przyjemnością. Polecam wszystkim miłośnikom natury, fascynującej krainy Biebrzy i nie tylko, bowiem wielu bohaterów tych opowieści spotkać można także „gdzie indziej”, ot, tuż za rogiem… Warto więc sięgnąć po tę książkę, by na spotkanie z łosiem, wydrą, bocianem, wilkiem, jeleniem, dudkiem, dzikiem, ropuchą czy zaskrońcem móc się solidnie przygotować… Ta książka pachnie prawdziwą przygodą, która czeka na każdego. Wystarczy tylko wyjść z domu…”. [Jan Walencik, filmowiec i fotograf przyrody]
Ta pozycja znajduje się w zbiorach 2 placówek. Rozwiń listę, by zobaczyć szczegóły.
Wypożyczalnia Główna
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 59 (1 egz.)
Czytelnia
O dostępność zapytaj w bibliotece: sygn. XVI 2 [Regionalia] (1 egz.)
Książka
W koszyku
1 placówka posiada w zbiorach tę pozycję. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Wypożyczalnia Główna
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 308 (1 egz.)
Książka
W koszyku
Ta pozycja znajduje się w zbiorach 2 placówek. Rozwiń listę, by zobaczyć szczegóły.
Wypożyczalnia Główna
Wszystkie egzemplarze są obecnie wypożyczone: sygn. 2 (1 egz.)
(dostępność ok. 24.05.2024)
Filia nr 2
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 2 (1 egz.)
Książka
W koszyku
Kolej Transsyberyjska : opowieść o ludziach, przestrzeni i drodze / Piotr Malczewski. - Wydanie I. - Kielce : Wydawnictwo Paśny Buriat, 2021. - 271, [1] strona : fotografie, mapa ; 25 cm.
Kolej Transsyberyjska – najdłuższa linia kolejowa na świecie, która przekracza osiem stref czasowych – to obiekt westchnień rzesz turystów, podróżników i włóczęgów z całego świata. Ta licząca ponad dziewięć tysięcy kilometrów trasa, którą budowano 25 lat, przyciąga jak magnes, obrosła w liczne legendy i mity. Bo – jak wieść niesie – kto raz do Transsibu wsiądzie, ten już z niego nie wysiada… Dlaczego obrosła taką legendą? Dlaczego w ogóle powstała? Którędy dokładnie biegnie? Co widać z okien pociągu? Kto kolej budował? Jakie dramaty ludzkie skrywa? Jak wyglądają stacje? Co się w Transsyberyjskiej je, co pije, czym kto handluje i kto, oprócz turystów, koleją podróżuje? Na te i wiele innych pytań odpowiada w tej książce Piotr Malczewski, znakomity fotograf i podróżnik, który pociągami Transsibu w drodze nad Bajkał, do Mongolii, przemierza co roku tysiące kilometrów. Kolej Transsyberyjska. Opowieść o ludziach, przestrzeni i drodze, bogato ilustrowana zarówno archiwalnymi, unikatowymi fotografiami z czasów budowy kolei, jak i współczesnymi fotografiami Piotra Malczewskiego, to książka – marzenie… To, przetykany osobistymi fragmentami z dziennika podróży, esej historyczny o jednym z największych przedsięwzięć komunikacyjnych na świecie, o którego skali świadczyć może fakt, że na stacji początkowej można wsiąść w niedzielę, a na końcowej wysiąść też w niedzielę, ale tydzień później… To lektura obowiązkowa zarówno dla tych, którzy wybierają się w podróż, jak i dla tych, co marzyć będą wiecznie o tej podróży, lecz nie mają czasu lub odwagi, by do pociągu wsiąść… [https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4920736/kolej-transsyberyjska-opowiesc-o-ludziach-przestrzeni-i-drodze]
Ta pozycja znajduje się w zbiorach 2 placówek. Rozwiń listę, by zobaczyć szczegóły.
Wypożyczalnia Główna
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 913(5) (1 egz.)
Czytelnia
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. XVI 2 [Regionalia] (1 egz.)
Książka
W koszyku
Ta pozycja znajduje się w zbiorach 2 placówek. Rozwiń listę, by zobaczyć szczegóły.
Wypożyczalnia Główna
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 2 (1 egz.)
Czytelnia
Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn. 2 (1 egz.)
E-book
W koszyku
Forma i typ

O KSIĄŻCE:
Suwalska szkatułka. Kulturowy przewodnik po Suwalszczyźnie Macieja Ambrosiewicza - regionoznawcy, kierownika Muzeum Wigier w Wigierskim Parku Narodowym - to zaproszenie do podróży po jednym z najciekawszych pod względem przyrodniczym i kulturowym regionie Polski, ale także Litwy, wszak Suwalszczyzna to kraina, która leży na obszarze tych dwóch państw. Niespieszne gawędy, jakie składają się na tę książkę, zabierają Czytelnika w miejsca oczywiste, bez zobaczenia których wyjeżdżać z Suwalszczyzny wstyd (m.in. Sejny, Suwałki, mosty w Stańczykach, pokamedulski klasztor w Wigrach), ale także w mniej oczywiste: do Puszczy Rominckiej, Puszczy Augustowskiej czy szlakiem architektury drewnianej.
Z przewodnika Macieja Ambrosiewicza nie dowiemy się, gdzie warto zjeść i czy w pobliżu jest parking, dowiemy się za to, czy:
dalibyśmy radę żyć życiem mnicha z wigierskiego klasztoru i które schody pamiętają jeszcze czasy kamedułów?
dlaczego dawny kompleks klasztorny dominikanów w Sejnach przypomina bardziej wyglądem nie klasztor, a warowną twierdzę?
kiedy i skąd na Suwalszczyznę dotarły głazy, które do dziś na urokliwych głazowiskach podziwiać możemy choćby na obszarze Suwalskiego Parku Krajobrazowego?
czy przysłowie wart Pac pałaca, a pałac Paca ma coś wspólnego z pałacem Paca w Dowspudzie?
dlaczego północna część Suwalszczyzny warta jest 10 bilionów dolarów?
A także wielu innych rzeczy...
W książce znalazły się także opisy najciekawszych szlaków po regionie, zarówno pieszych, rowerowych, jak i kajakowych.
Zapraszamy do podróży!

NOTA O AUTORZE:
Dr Maciej Ambrosiewicz (ur. w 1963 r. w Suwałkach) - konserwator zabytków, muzealnik i regionoznawca. Kieruje zespołem Muzeum Wigier w Wigierskim Parku Narodowym. Nadzorował prace konserwatorskie przy wielu obiektach zabytkowych. Od dwudziestu lat, czyli od chwili założenia, jest prezesem Augustowsko-Suwalskiego Towarzystwa Naukowego. Autor kilkudziesięciu prac z zakresu ochrony zabytków i krajobrazu kulturowego. Od kilku lat pracuje na rzecz wpisania Kanału Augustowskiego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Autor i współautor wielu książek (m.in. Wigry. Historia miejsca, Kanał Augustowski i okolice oraz Międzyziemie albo Suwalszczyzna, czyli opowieści z krainy lodu między Rosją, Litwą, Białorusią, Prusami, Żmudzią, Dzukiją, Rusią, Podlasiem, Mazowszem, Mazurami oraz piekłem i niebem leżącej...) i artykułów oraz opracowań naukowych. Redaktor naczelny kwartalnika "Wigry".

Rolą przewodników jest wskazanie utartych ścieżek i miejsc, które trzeba odwiedzić; zbaczanie ze ścieżek ma być czymś wyjątkowym. Proponuję, aby potraktować tę książkę jako nietypowy przewodnik, z luźno ułożonymi kartkami, gdzie ścieżki nakładają się na siebie. Podobnie jak ma to miejsce w szkatułce z biżuterią, gdy trudno jest na pierwszy rzut oka zorientować się, gdzie zaczyna się jeden naszyjnik, a gdzie kończy drugi...
Życzę Państwu dobrych i pełnych wrażeń wędrówek po Międzyziemiu!

Maciej Ambrosiewicz

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku

O KSIĄŻCE:

Kiedy oddawałem w Wasze ręce tom pierwszy Podlasia zdrowo zakręconego - opowieści Wojciecha Koronkiewicza o ludziach, którzy na Ścianie Wschodniej żyją z marzeń, w najśmielszych snach nie przypuszczałem, że cieszyć się ona będzie tak dużym zainteresowaniem... Patrzyłem ze zdumieniem, jak książka krąży po całej Polsce, jak na jej podstawie organizowane są wycieczki po Podlasiu oraz Suwalszczyźnie, jak w mediach społecznościowych krążą zdjęcia, na których bohaterowie tej książki, w książce, przy rozdziałach, których są bohaterami, składają autografy... Uśmiechałem się, bo nie było w zasadzie spotkania autorskiego, na którym Wojtkowi nie zadano sakramentalnego pytania: czy będzie część druga Podlasia zdrowo zakręconego? Przez długi czas nie mogłem zrozumieć, na czym polega fenomen tej książki, aż wreszcie do mnie dotarło: przecież to opowieść o Suwalszczyźnie i o Podlasiu przez pryzmat ludzi, którzy tam mieszkają... A żaden, nawet najbardziej misternie ilustrowany przewodnik, nie zachęci do odwiedzenia danej części świata bardziej niż zwykła ludzka opowieść... Bo Miejsce to przede wszystkim ludzie... Wojtek, który jak mało kto, umie i lubi (bo to nie zawsze idzie w parze) słuchać, już dawno to zrozumiał, zrozumieliście Wy, i w końcu do mnie to dotarło... Dlatego dostajecie to, na co tak długo czekaliście: część drugą opowieści o ludziach, którzy żyją z marzeń, autorstwa Wojtka i Urszuli Arter, bez której książki tej długo by jeszcze nie było... Przyjeżdżajcie na moją ukochaną Ścianę Wschodnią, posłuchajcie opowieści, dobrze zjedźcie, lecz wyjedźcie z uczuciem niedosytu i wracajcie... Zapraszam serdecznie do smakowitej podróży po zdrowo zakręconym Podlasiu i nie mniej zakręconej Suwalszczyźnie!
Piotr Brysacz, wydawca, dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód

O AUTORACH:

Urszula Arter - urodzona i wychowana w Lidzbarku Warmińskim. Mieszkała też w Poznaniu, Ciechanowie, Łodzi i Warszawie. Białystok sobie wybrała i wyprowadzała się z niego trzy razy. Aż została. Ma papiery na pedagoga-kulturoznawcę, socjoterapeutę i menadżera kultury. Oprócz tego była: zbieraczką owoców, sprzątaczką, prasowaczką czapek, pomywaczką, barmanką, dziennikarką, dyrektorką, korektorką, animatorką, sekretarką, redaktorką, recytatorką, przedstawicielką handlową, pieśniarką, konferansjerką, rzeczniczką. Obecnie pracuje w urzędzie. Jest matką dwóch córek. Wielbi książki, ludzi, głośną muzykę i długie rozmowy. Lubi rękodzieło i gotowanie "nawinie".

Wojciech Koronkiewicz, urodzony w Białymstoku w kwietniu 1969 roku, syn Janusza i Danuty. Mieszkał po pół roku w Paryżu, Nowym Jorku i Warszawie, ale zawsze wracał. W Białymstoku czuje się najlepiej. Rodzina katolicka, ale dziadek prawosławny. W dodatku maszynista! Na parowozie jeździł. Jak go Babcia zobaczyła, ślub w tydzień był! Wojciech Koronkiewicz jest dziennikarzem. Kiedyś pisał wiersze i malował po ścianach. Filmy kręcił. Teraz wyprowadza psy ze schroniska. Ma piękną żonę, dwoje dzieci i kota. Jeździ rowerem. Autor książek Z Matką Boską na rowerze. Podróż do cudownych obrazów, ikon i świętych źródeł Podlasia, Podlasie zdrowo zakręcone. Podróż po krainie niezwykłych ludzi i zapomnianych smaków oraz Nie zbiera się jabłek z tego sadu. Podróż do grobów, duchów i ukrytych skarbów Podlasia.

FRAGMENT KSIĄŻKI:
Jedziemy zobaczyć ostatnie pływające krowy. Osiem sztuk, które co rano przepływają rzekę w drodze na pastwisko. Niegdyś zjawisko bardzo popularne. Jeśli łąki znajdowały się na drugim brzegu rzeki, a do mostu było daleko, wganiało się krowy do wody i płynęły. 25 lat temu dla Telewizji Białystok nagraliśmy z Krzyśkiem Więckowskim krowy płynące przez Narew w Niwkowie pod Wizną. 10 lat temu widziano pływające krowy w Brzostowie nad Biebrzą. Czy nadal tam pływają? Tego nie wiem. Wiem, że nad Bugiem wciąż płyną.
Droga zwęża się coraz bardziej, asfalt zamienia się w szutrówkę i w końcu skręca do lasu. Jakieś domy. To tu. Dalej jest tylko rzeka. Szeroka, rozlana, podchodzi aż pod budynki.

Przyjmuje nas pan Bolesław. Prowadzi do domku na skarpie. Rozsuwa okna. Bo nie wystarczy przecież patrzeć. To trzeba słyszeć, to trzeba czuć. Wielka rzeka płynie wprost na nas.
- 1 maja minie 22 lata, gdy zdecydowaliśmy się otworzyć agroturystykę - mówi pan Bolesław. - Ludzie pukali się w głowę. Nie dawali nam szans. Mówili, że przegramy. A ja dzisiaj wiem, że wygraliśmy. Dużo osób nam nawet zazdrości. Że się powiodło. Tymczasem nie ma co zazdrościć. Trzeba spróbować. We wsi jest kilka gospodarstw, które przyjmują gości.
Mówi zupełnie inaczej niż człowiek z miasta. Ale też inaczej niż reszta województwa. Jest w jego akcencie coś nowego. Czy to już wpływ pobliskiego Mazowsza?

- Jesteście na samym końcu Podlasia - mówię. - Albo na początku. Tymczasem wygraliście konkurs na najlepszą agroturystykę.
- Tak - uśmiecha się Bolesław. - Komisja przyjechała i powiedziała, że za sam widok. Nikt nie miał takiego widoku! Nikt! Już bliżej rzeki nie można mieszkać. Tymczasem widziałem, że niektórzy się reklamują, domek na Bugiem, 5 km od rzeki. A u nas wszędzie woda.
- O tych krowach chciałem - mówię.
- Och, krowy! - Bolesław łapie się za głowę. - My to już piąte pokolenie. Pradziadek, dziadek, ojciec, ja i moja córka Dominika. Piąte pokolenie, które nie przerwało przepędzania krów na drugą stronę rzeki. Pan nie znajdzie takiego miejsca w Europie. Z taką tradycją. 50 lat temu dużo osób się trudniło przepędzaniem bydła. Bo łąki są na drugim brzegu. I jakby krowy szły przez most, to 40 kilometrów musiałyby dziennie robić.

- Więc pan wpędza krowy do wody i one sobie płyną - mówię.
- No, to nie takie proste - śmieje się Bolesław. - Bo stado podstawowe już pływa. Ale są młode sztuki, więc trzeba je przyuczyć. Bo krowa umie pływać, ale za pierwszym razem jest stres, obawa. Boi się wody. Bariera taka. Potem jest to przyjemne. Ale pierwsze przepłynięcie, to czepiamy sznur do rogów i płyniemy powoli w pychówce. Kiedyś, jak mieliśmy stado 30 krów, to tak jak w westernie. We dwóch albo we trzech. Z obu stron.
- Teraz płynie osiem krów - mówię.
- Osiem, czasem dziesięć - mówi Bolesław. - Zrezygnowaliśmy z oddawania mleka do mleczarni. Teraz na własne potrzeby mamy. Przerabiamy je sami. Na sery, na masło.

- Widziałem, dwie krowy w szklarni stoją - mówię.
- Potrzebowałem trochę nawozu pod warzywa i pomidory - mówi Bolesław. - Zamiast nosić z obory, przyprowadziłem do środka krowy. Bardzo im się tam podoba. Ciepło mają i oglądają całe podwórko. Po kilku dniach je zabiorę, ziemię skopię i ogródek mam gotowy.
- To prawda, że krowy nie mogą się już doczekać pływania? - pytam.
- Prawda, już mi czasem uciekają - mówi Bolesław. - Widzą, że na drugim brzegu trawa zielona. I jak słońce zaświeci, to kąpać się chcą. Są ludzie, którzy mówią, że zwierzęta nic nie rozumieją. Tymczasem zwierzęta lepiej rozumieją jak ludzie. Tylko my ich nie rozumiemy. Prowadzam krowy do wodopoju, więc widzę ich radość. Tu była taka pani, która teledysk nagrywała. Pani Sanah. I ona mówi, że nie pije mleka. Ale od moich krów się napije. Bo one takie czyste. Jak mają być brudne, gdy kąpią się dwa razy dziennie? Mało który człowiek się kąpie dwa razy w ciągu dnia. Na pastwisku też się nie brudzą.

- Ludzie specjalnie przyjeżdżają, żeby zobaczyć pływające krowy? - pytam.
- Tak, to nasza największa atrakcja - śmieje się Bolesław. - Jedna pani aż spod Olsztyna przyjechała zobaczyć. Bo szukała wszędzie i nigdzie już nie ma. Nawet na Narwi. Tylko u nas. Jak zrobiła nam reklamę, to w zeszłym roku nazjeżdżało się fotografów z całej Polski!
- Więc kiedy rano idziecie przeganiać krowy, to najpierw budzicie gości: "Wstawajcie! Wstawajcie! Krowy idą pływać!" - mówię.
- Sami już na brzegu czekają! - śmieje się Bolesław. - Kajaki pożyczają, żeby mieć lepsze ujęcie. Na pychówkę wchodzą. Jedna pani zrobiła zdjęcie i wygrała konkurs na najlepsze zdjęcie wakacji. Na okładkę trafiło w "Gazecie Współczesnej". Przysłała nam potem tę gazetę. Reklamy nigdy za dużo!

- Słyszałem, że jedna krowa 20 lat ma, to prawda? - pytam.
- Tak, to prawda - mówi Bolesław. - Ten sezon jeszcze popływa. Już trochę odstaje. Najsłabiej płynie. Zostaje w tyle. Już trochę podupada.
- Bo krowy ile żyją? - pytam.
- W takich oborach specjalistycznych, w fabrykach mleka - zastanawia się Bolesław - to siedem lat. Góra dziesięć. Tak słyszałem od weterynarzy.
- Krówka całe życie przypięta do rury w oborze. - mówię. - Świata na oczy nie widziała, po trawce nie biegała, siedem lat i do widzenia! A u was i łąka, i sobie jeszcze popływa. Nic dziwnego, że formę ma!
- I na plaży poleży sobie jeszcze - mówi Bolesław. - Bo na drugim brzegu plaża jest. I jak jest ciepło, bo Polska to bardzo ciepły kraj teraz, to krówka podje trawy i wchodzi do rzeki się schłodzić. Potem znów podje. Na piasku się rozłoży. Jak w Grecji. Jak chcą się położyć, a mają trawę i piasek, to wybierają piasek.
- Nic dziwnego, że dożyła 20 lat - mówię.
- I osiemnaście cielaczków miała - śmieje się Bolesław.

- Muszę poznać tę bohaterkę - powiadam. - Ale zanim pójdziemy, to o grzybach muszę wspomnieć. Podobno goście przyjeżdżają do Was z własnymi suszarkami.
- Przez te 22 lata oddałem może kilka przyczep grzybów - mówi Bolesław. - Lubię, gdy ludzie są zadowoleni. Więc prowadzę do grzybnych miejsc. Pokazujemy co i jak zbierać, bo niektórzy miastowi nie umieją. Nieraz i przebieramy razem grzyby, bo rozmaite goście zbierają. Są oczywiście grzybiarze zawołani, którzy biorą już własne suszarki, aby więcej grzybów wywieźć. Tylko mało kto pamięta, że ceny energii wzrosły i jak taka suszarka cały dzień pracuje, to my potem płacimy rachunek. Wystarczyłby napiwek. Ryba też ciągle w Bugu jest. Choć nie tak dużo jak kiedyś. Zabieram ludzi na wędkowanie. Na kajaki. Na bobrze tamy. Mamy też w ofercie pływanie w trzech rzekach. W Bugu, w Nurcu i Pychłówce. Wyprawa na cały dzień. Brodzimy, pływamy, moczymy się. Jedna pani, lat może 50, kiedy wróciła po południu z takiej wycieczki, powiedziała: "Ja pierwszy raz w życiu czuję głód". Dziwne, nie? Bo my bierzemy tylko wodę. I cały dzień na świeżym powietrzu. Pływał pan jednego dnia w trzech rzekach?
- Widzę, jak się pan uśmiecha - mówię. - Pan to lubi, prawda?
- To trzeba kochać - śmieje się Bolesław. - Inaczej pan pęknie!

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku

Książka jest cegiełką, ze sprzedaży której część dochodu przekazana zostanie Polskiej Akcji Humanitarnej na rzecz pomocy Ukrainie.

„Siedzieliśmy kiedyś w Moskwie z przyjaciółką, Rosjanką, w telewizji leciał jakiś materiał o tym, że zaczęły się rozmowy pomiędzy Rosją a Japonią w sprawie podpisania traktatu pokojowego. Rzuciłem luźno, czy nie lepiej byłoby wyrzec się tej jednej, bezludnej, nikomu niepotrzebnej wyspy, by podpisać pokój i mieć święty spokój i nagle zobaczyłem jak jej twarz tężeje i jak nie huknie na mnie: – Jak to: wyrzec się! Przecież to nasze, to krew naszych przodków! Nie oddamy nikomu ani skrawka stałego lądu, ani żadnej wyspy!”.

Paweł Reszka

„Ukraina to jest skandal, który leży na sumieniach nas wszystkich, także, a może przede wszystkim, na sumieniu tego zakichanego Zachodu! Wszyscy doskonale wiedzieli, w którym kierunku zmierza Rosja, bo Putin na początku swoich rządów dokładnie to wszystkim w oczy powiedział, no ale łatwiej udawać głupka i mówić: „O mój Boże! Wszedł na Ukrainę? I kto by się spodziewał?” niż przyznać się do tego, że się od początku wiedziało, jak się to może skończyć, tylko nic się z tą wiedzą – ze względu na rozmaite interesy – nie robiło!”.

Krystyna Kurczab-Redlich

„Często zadawano mi pytanie: – Gdzie zatrzyma się Rosja?. Odpowiadałem: – Tam, gdzie będzie zatrzymana”.

Adam Daniel Rotfeld

„Mylą się ci, którzy przypuszczają, że wraz z odejściem Putina zakończy się agresywna polityka Rosji. To nie Putin winien jest agresji, a mieszkańcy Rosji, przekonani, że wszystkie Majdany zorganizowali Amerykanie. To nie pranie mózgów, propaganda wpłynęły na świadomość Rosjan. W telewizji i w radio zaczęto po prostu mówić ich archaicznym językiem”.

Andrzej de Lazari

„Wyobrażano sobie, że Rosjanie grzecznie ustawią się w kolejce do Europy obok Estończyków, Węgrów czy Słowaków. Wiadomo, że w zjednoczonej Europie pierwsze skrzypce grają Niemcy, Francja i Wielka Brytania i do tej trójki Rosja pewnie by chętnie dołączyła, ale skoro

do gry zaproszono także pozostałych, to być ledwie jednym z nich Rosji już się nie podobało.

Cóż, skoro sami nie potrafimy uwolnić się od europocentrycznego myślenia, to jak mogliśmy oczekiwać, że Rosjanie w kilka lat zapomną o swojej imperialnej przeszłości?”.

Wojciech Jagielski

„Upatrzyła sobie ta Rosja nas, Europę, na wrogów. A co ich z naszej strony może spotkać złego, no co? W imię czego to obrzydliwie bogate społeczeństwo ma się pogrążyć w chaosie wojny? Czy można sobie wyobrazić niemieckiego chłopca, który chciałby znowu pomaszerować na Stalingrad? Już widzę, jak się ten dzieciak wbija w mundur i w błocie po kolana zasuwa na

wschód… A oni, zaślepieni, właśnie w tym upasionym Zachodzie widzą zagrożenie…”.

Jacek Hugo-Bader

O KSIĄŻCE

Ani żadnej wyspy. Rozmowy o Rosji i Ukrainie, to – przygotowane specjalnie na potrzeby tej książki – wywiady z reporterami, pisarzami, dziennikarzami i specjalistami od spraw Wschodu: Krystyną Kurczab-Redlich, Wojciechem Jagielskim, Wacławem Radziwinowiczem, Wojciechem Góreckim, Pawłem Reszką, Piotrem Pogorzelskim, Maciejem Jastrzębskim, Ziemowitem Szczerkiem, Jackiem Hugo-Baderem, Andrzejem de Lazarim, Adamem Danielem Rotfeldem i Tadeuszem Klimowiczem.

Wraz ze swoimi rozmówcami szukamy odpowiedzi na pytania o to, co działo się ze Wschodem przez ostatnie ponad ćwierć wieku i o to, co dzieje się teraz: o przyczynę wojny i napięć między Rosją i Ukrainą, których początkiem były wydarzenia z 2013 roku na kijowskim Majdanie, a potem – w 2014 roku – aneksja Krymu i wojna na wschodzie Ukrainy, która trwa do dziś.

Pytamy tych, którzy ze Wschodem związani są „od zawsze” i byli świadkami ważnych procesów, jakie w tej części świata zachodziły: rozpadu sowieckiego imperium, kolorowych rewolucji, wojen czeczeńskich, wojny Rosji z Gruzją…

Czy Rosjanie są w stanie pogodzić się z utratą imperium? Czy rosnący w siłę nacjonalizm rosyjski to głównie efekt putinowskiej propagandy, czy też Rosjanie usłyszeli wreszcie to, na co od dawna czekali? Czy Ukraińcy naprawdę pozbywają się tożsamości homo sovieticus? Czy Ukraina może zbudować stabilne, demokratyczne państwo? Czy Europa może mówić o grzechu zaniechania wobec tej części świata?

To tylko kilka z mnóstwa pytań, z których ułożyliśmy tę książkę… Nie jest ona doraźną relacją z frontu, lecz próbą namysłu nad tym, co działo się przez ostatnie 30 lat z jedną szóstą świata. Brak tu prostych, jednoznacznych odpowiedzi – każdy z rozmówców widział te same zdarzenia, ale różnie je interpretuje. Wierzymy, że ów brak kategorycznych sądów zmusza do refleksji i do wyciągania własnych wniosków, i że ten swoisty wielogłos pomoże zrozumieć Wschód, mimo że mało w nim pogodnych, pastelowych barw i optymizmu… Bo Wschód to nie jest miejsce „gdzieś dalej, gdzieś indziej”, lecz „tuż obok”…

Piotr Brysacz, Jędrzej Morawiecki

O AUTORACH

Piotr Brysacz

(ur. 1976), absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim, dziennikarz, wydawca. Autor książek Patrząc na Wschód. Przestrzeń, człowiek, mistycyzm, Ani żadnej wyspy. Rozmowy o Rosji i Ukrainie (wspólnie z Jędrzejem Morawieckim) oraz Czyżyk na drogę. Rozmowy o przyrodzie. Finalista Nagrody im. Barbary N. Łopieńskiej za najlepszy wywiad prasowy (2014). Założyciel wydawnictwa Paśny Buriat. Dyrektor artystyczny festiwalu literackiego Patrząc na Wschód, organizowanego w Budzie Ruskiej nad Czarną Hańczą. Wyróżniony Nagrodą im. Zygmunta Glogera za działalność publicystyczną i organizatorską w zakresie dialogu wschodniego (2020). Mieszka w Kielcach, z których — gdy tylko nadarza się okazja — wymyka się rowerem po cichu, by patrzeć z coraz większą miłością na Góry Świętokrzyskie.

Jędrzej Morawiecki

(ur. 1977), doktor filologii słowiańskiej oraz socjologii. W latach 1998-2008 pracował jako reportażysta dla „Tygodnika Powszechnego”, był także reporterem Agencji Reuters, współpracował z Sekcją Polską BBC. W roku 2011 ukazały się dwie jego książki: Głubinka. Reportaże z Polski i Schyłek zimy. Bajka dokumentalna. Za książkę Łuskanie światła. Reportaże rosyjskie (2010) otrzymał nominację do Nagrody im. Beaty Pawlak. Autor (wspólnie z Bartoszem Jastrzębskim) reporterskich książek: Krasnojarsk zero (2012 – Nagroda im. Beaty Pawlak), Cztery zachodnie staruchy. Reportaż o duchach i szamanach (2014), Jutro spadną gromy (2015). Jest laureatem m.in. Nagrody Specjalnej Stowarzyszenia Filmowców Polskich na Krakowskim Festiwalu Filmowym za film dokumentalny pt. „Syberyjski przewodnik” (z Maciejem Migasem). Otrzymał stypendium im. Jacka Stwory za reportaż radiowy pt. „Kartoszka”, a także stypendium Erasmus Mundus Multic 2 Russia, grant Higher School of Economics w Moskwie i nominację do nagrody Grand Press w kategorii publicystycznej za tekst o stygmatyzacji Rosji w polskich mediach. W 2022 roku ukazała się jego najnowsza reporterska książka – Szuga. Krajobraz po imperium.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku

Co to znaczy: żyć w zgodzie z naturą? Żyć tak jak żyje Adam Wajrak, na skraju Puszczy Białowieskiej, by z okna domu móc podglądać żubry i chodzić codziennie na samotne puszczańskie wędrówki? Jak Anna Kamińska, pisząc po nocach bestsellerową biografię Simony Kossak, dzięki której mogła porzucić życie w mieście i wyprowadzić na wieś, by całkowicie poświęcić się pisaniu?

Jak Krzysztof Czyżewski, szef Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”, który mieszka nad jeziorem Hołny w Krasnogrudzie, w tym samym miejscu, do którego przyjeżdżał przed laty Czesław Miłosz, a w Sejnach, sennym miasteczku, o którym dawno Bóg zapomniał, buduje światowe centrum dialogu? Czy może jak Lechosław Herz, projektując i wytyczając setki kilometrów szlaków, między innymi po Puszczy Kampinoskiej, i pisząc przewodniki? Jak Stanisław Łubieński, warszawiak z urodzenia, liczący gatunki ptaków zamieszkujących Warszawę, czy jak Adam Robiński, także warszawiak, który przy każdej nadarzającej się okazji ucieka przed miastem, na przykład na Pulwy pod Wyszkowem, w poszukiwaniu samotności i arktycznej pustki?

Na pozór przypadkowych bohaterów książki Piotra Brysacza, dziennikarzy, pisarzy, reporterów, łączy jedno: pisanie o przyrodzie. Kim są? Z jakich światów przychodzą? Dlaczego piszą o ptakach, o przyrodzie? Co ich kształtowało? Co im daje obcowanie z naturą i czego w przyrodzie szukają? Czym ona dla nich jest? Czyżyk na drogę. Rozmowy o przyrodzie to sześć niespiesznych zapisów spotkań z ludźmi, dla których przyroda stała się zarówno sposobem na życie, jak i całym życiem... Znakomitym dopełnieniem tej książki są przepiękne kolorowe fotografie autorstwa Magdy Wiśniewskiej-Krasińskiej, Adama Wajraka, Krzysztofa Czyżewskiego, Lechosława Herza, Stanisława Łubieńskiego i Adama Robińskiego.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku

W niemym zachwycie jak foka śledzie pochłonąłem książkę Patrząc na Wschód, w której o swych fascynacjach i zainteresowaniach opowiada przednie grono pisarzy i reporterów. Każdy z nich napisał rzeczy świetne o ziemiach i ludach za Bugiem, a tu zebrani w jednym tomie przyrządzają przedni koktajl czytelniczo-podróżniczo-intelektualny. Dla wszystkich zapatrzonych na Wschód, przekonanych, że tu się Wschód zaczyna, to porywająca lektura. Ale jeszcze bardziej poleciłbym ją przekonanym, że jesteśmy odwiecznymi „Europejczykami”, którzy po latach przymusowej rozłąki powrócili na prastare łono.

Marcin Meller, „Newsweek”

Ta książka to wielogłos na temat Wschodu. Czym jest Wschód, gdzie się Wschód zaczyna, na ile Wschód to geografia, na ile mentalność, „inność”? Piotr Brysacz pytał pisarzy, reporterów, dziennikarzy i podróżników, którzy znają jak własną kieszeń tamtą część świata, o to, co ich tam ciągnie i nieustannie każe wracać. Wśród rozmówców znaleźli się: Andrzej Stasiuk, Mariusz Wilk, Jacek Hugo-Bader, Magdalena Skopek, Jędrzej Morawiecki, Michał Książek, Wojciech Górecki, Maciej Jastrzębski, Wacław Radziwinowicz, Wojciech Śmieja i Włodzimierz Pawluczuk. To opowieść rozpięta pomiędzy Jamałem, Jakucją, Moskwą, Krajem Krasnojarskim, Kaukazem, Karelią i Grzybowszczyzną na Podlasiu. Opowieść o wielu twarzach Wschodu. Dopełnieniem książki są świetne i zaskakujące fotografie autorstwa m.in. Jacka Hugo-Badera, Mariusza Wilka, Magdaleny Skopek, Michała Książka, Wojciecha Śmiei, Wojciecha Góreckiego, Marka Doleckiego oraz Piotra Jaxy.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku

Co łączy Małgorzatę Szejnert z Marcinem Mellerem, Annę Dziewit-Meller z Mateuszem Marczewskim, a Ilonę Wiśniewską z Wojciechem Jagielskim?

Miejsce, w którym byli ostatnio, czyli Buda Ruska nad Czarną Hańczą, na Suwalszczyźnie, gdzie od kilku lat odbywa się festiwal literacki Patrząc na Wschód.

Zamieszczone w tej książce rozmowy, to pokłosie spotkań autorskich z wyżej wymienionymi, jakie miały miejsce w ramach festiwalu. A ponieważ miejsce, w jakim odbywa się festiwal, czyli północno-wschodnia Polska, zobowiązuje, to nie mogło być inaczej i rozmowy te dotyczą głównie Wschodu i Północy: Rosji, Kaukazu, Gruzji, Białorusi, Spitsbergenu i paru innych, nie mniej ciekawych miejsc na świecie.

Czy jest coś, co łączy Afrykę i Kaukaz, Australię z Białorusią, a Aborygenów z Białorusinami? Na te pytania także znaleźć można odpowiedź w tej książce…

Niespieszne rozmowy ze znakomitymi reporterami, to okazja, by poznać ich sposób patrzenia na świat, reporterski warsztat i by poznać powody, dla których wydeptują właśnie te, a nie inne reporterskie ścieżki...

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Proza ze Ściany Wschodniej
Czy krajobraz, na jaki patrzymy za oknem, ma wpływ na to, kim jesteśmy, na nasze życiowe wybory? Na to, o czym i jak piszemy? Człowiek nie istnieje przecież bez kontekstu… Proza ze Ściany Wschodniej. Tom 1. Poczytaj, poszukaj odpowiedzi…

O KSIĄŻCE

„Kilkadziesiąt opowieści (legend?) z puszczańskich wsi, kartoflisk i kombajnów zbożowych. Michał Chomiuk, niczym jeden z braci Grimm, wprowadza nas w świat legend i baśni, ale zaskakuje w nich takimi bohaterami jak policja, weterynarz czy lekarz. W jego klechdach ktoś, zupełnie jak 100 lat temu, piecze chleb z krwią węża, ale zaraz potem dzwoni jakiś telefon i przychodzą smsy…
Chomiuk opisuje świat wiejskich wierzeń, który już odszedł. Opisuje językiem surowym, wiernie, bo od środka, jednak mocno filtrując go własnym chomiukowym stylem. Opisuje świat wierzeń, guseł, zabobonów. Niesprawiedliwego postrzegania odmieńców i płci. Świat magiczny, pogański, który tak chciał być chrześcijański (na jedno w sumie wychodzi). Ale też świat bóstw i bogów. O jakiego boga chodzi – o Jahwe, Swarożyca, czy innego Zeusa – nie zawsze jest jasne.
Podobnie jak jasna nie jest tożsamość samego Michała Chomiuka – człowieka, który jako dziecko odmówił jedzenia zwierząt, a potem zdjął tysiące wnyków w lasach Lubelszczyzny i blokował polowania. Zatrzymywał harwestery w Puszczy Białowieskiej, łapał kłusowników w Lasach Janowskich, a kiedyś w krzakach nad rzeką Wieprz znalazł sarnę z pętlą na szyi i uratował ją, stosując sztuczne oddychanie. Cóż można jeszcze powiedzieć o Chomiuku, który dzieli się oddechem z sarną? Jedna z jego sąsiadek twierdzi, że to zielarz, wiedźmin. Kiedy na przykład jedzie przez wieś na rowerze, to tak się ziemia trzęsie, że garnki lecą z pieca na ziemię, a szyby drżą w oknach”.
MICHAŁ KSIĄŻEK, reporter i przyrodnik, autor m.in. Atlasu dziur i szczelin

OD AUTORA:
„Moja przygoda z Podlasiem rozpoczęła się w 2005 roku, kiedy wiedziony miłością do dzikiej przyrody po raz pierwszy odwiedziłem cudowną i przebogatą Puszczę Białowieską, w której spędziłem wówczas trzy tygodnie. Aby rzecz ująć precyzyjnie, w samej puszczy, pośród leśnej głuszy, śpiąc w paśnikach czy też myśliwskich ambonach, wśród królestwa żubra i sóweczki, przesiedziałem równe dwa tygodnie, trzeci tydzień spędziłem natomiast, wędrując po okolicznych wioskach i prowadząc ciekawe rozmowy z ich mieszkańcami.
To wtedy właśnie udało mi się zebrać sporo niezwykłych, pasjonujących opowieści o ludowej obrzędowości, o wciąż żywej „instytucji” szeptuchy, czyli zamawiaczki, czy też mrocznych bajań o zaklinaniu wężowej krwi po to, aby komuś później zaszkodzić.
Już wówczas zrodziła się we mnie chęć zebrania obszerniejszego materiału na Podlasiu i wydania książki na ten temat. Wiele lat miało jednak upłynąć, zanim stało się to możliwe.
Mam nadzieję, że zgromadzony przeze mnie materiał, spisane opowieści i zwyczaje zainteresują czytelników oraz że ta skromna praca przyda się komuś, kto zechce się zapoznać z lokalnymi tradycjami, wierzeniami czy, mówiąc dość brzydko, zabobonami. Oczywiście nie jest to praca naukowa ani pod żadnym pozorem nie ma zamiaru takiej udawać. Starałem się jednak zrobić wszystko, by zebrać jak najwięcej różnorodnego materiału u źródła, a następnie rzetelnie go przedstawić.
Nie ukrywam, że niektóre opowieści są – w różnym stopniu – nieco przeze mnie zredagowane, sfabularyzowane, być może nawet – nie boję się użyć tego słowa – podkolorowane. Wszystkie one są jednak oparte na autentycznym, szczerym przekazie, a to, co stanowi jego sedno, nie zostało zmienione. Zmienione czy dodane mogą być imiona bohaterów, pewne drugorzędne fakty i poboczne części historii. Wszystko, co stanowi występujący czy gdzieś zasłyszany zwyczaj, rytuał bądź opowieść, pozostało niezmienione. W wypadku niektórych krótszych historyjek zrezygnowałem z jakiegokolwiek fabularyzowania czy ozdabiania i opisałem je „na sucho” – dokładnie tak, jak je usłyszałem i zanotowałem”.
MICHAŁ CHOMIUK

O AUTORZE:

Michał Chomiuk (ur. 1976 r.), magister malarstwa na Wydziale Artystycznym Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Prezes i wieloletni koordynator projektów stowarzyszenia Zielona Swoboda. Przez wiele lat zaangażowany w ochronę lasów i walkę z kłusownictwem. Przeprowadził kilka tysięcy patroli zwalczających kłusownictwo. Uczestnik licznych działań na rzecz ochrony przyrody (Pradolina Wieprza, Puszcza Białowieska, Pogórze Przemyskie, Bieszczady). Brał udział w protestach społecznych przeciwko wyrębom cennych drzewostanów Puszczy Białowieskiej i Bieszczadów. Pasjonat starych, ludowych opowieści i legend. Autor dwóch książek, zawierających zebrane przez siebie opowieści ludowe od mieszkańców wsi Lubelszczyzny (Dziwy spod strzechy i wierzbowej dziupli, oraz Kasza dla diabła, czyli kręte ścieżki lubelskiego zabobonu). W wolnych chwilach maluje obrazy i pisze. Hobbystycznie zbiera i odnawia stare meble wiejskie. Około dziesięciu lat temu przeżył głębokie nawrócenie. Od tej pory gorliwy i praktykujący katolik.

FRAGMENT KSIĄŻKI:

„Były dwie sąsiadki. Jedna miała krowę i druga miała krowę. Krowa jednej z sąsiadek zawsze dawała mleko tłuste, a krowa drugiej – chude. Ta, która miała mleko chude, zazdrościła swej sąsiadce i dochodziła, z jakiej przyczyny tak jest. Życzliwi sąsiedzi poinformowali kobietę, że jej sąsiadka to wiedźma i to jej czarów sprawa, że ma takie tłuściutkie mleko, podczas gdy ona sama ma chude, byle jakie i mało. Powiedzieli też kobiecie, że można tę sprawę odwrócić, tylko trzeba zrobić jedną rzecz. Żeby odczarować mleko, kobieta musiała podejść wieczorem pod okno domu sąsiadki, gdy ta będzie doiła krowy, i gołą dupę wypiąć do okna. Wtedy czar miał ustąpić.
Durna zabobonna baba, niewiele myśląc, tak zrobiła. Wyszła wieczorem z chałupy, przeszła na drugą stronę drogi, wlazła na podwórko kobiety, zawinęła kieckę i wypięła tłuste gołe dupsko wprost do okna sąsiadki. Mąż tej sąsiadki siedział za stołem, a okno miał naprzeciwko, tak że ze zdumieniem wielkim w oczach spoglądał na osobliwy tenże widok. Szybko jednak ochłonął i złapawszy gruby, sękaty kij, co tchu wyskoczył przed chatę. Doskoczył do baby i dalej – po gołej wypiętej dupie okładać, tłuc, walić z całych sił niemiłosiernie. Baba z piskiem i wyciem uchodziła w te pędy. Dupsko miała tak obite i tak posiniaczone, że przez tydzień na nim usiąść nie mogła.
Odechciało jej się na zawsze zabobonów i oskarżeń sąsiadki o czary”.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Bug kojarzył mi się głównie ze wspomnieniami starszych członków rodziny. Ten rzeczywisty płynął gdzieś daleko i widywałem go jedynie okazyjnie, najczęściej z mostu. Dopiero zainteresowania przyrodnicze sprawiły, że zacząłem regularnie pojawiać się w dolinie. Z lornetką, aparatem, autem, pieszo bądź kajakiem…
Co jest w tej rzece szczególnego? Przede wszystkim jest duża – długa i szeroka – a jednocześnie dzika, nieokiełznana. To ewenement na skalę europejską. Jest też rzeką graniczną – stanowi faktyczną granicę między trzema państwami – a jednocześnie osią pogranicza kulturowego. Różnorodność kulturowa idzie w parze z różnorodnością biologiczną. Dzika rzeka tworzy wyspy, piaszczyste ławice, odsypiska, namuliska, starorzecza i strome skarpy. Rozlewa się na łąki, mokradła i cieniste łęgi. Tworzy ogrom siedlisk dla wielkiej liczby organizmów, od grzybów przez rozmaite bezkręgowce, płazy, ptaki – zarówno drobniuteńkie (strzyżyk), jak i wielkie (bocian czarny) – na ssakach pokroju dzika czy łosia kończąc.
Łęgi, piachy, łąki, starorzecza i mokradła ciągną się wzdłuż doliny na przemian z polami, wioskami i miasteczkami. Wszystko to się w krajobrazie wzajemnie zaplata i zrasta, więc czasem trudno oddzielić jeden element od drugiego. Macka starorzecza dosięga wsi, pastwisko łagodnie przechodzi w nadbrzeżne odsypisko, a łęg w piaszczystą wyspę bądź w bujną kolorową łąkę. Rzeka i człowiek tworzą krajobraz niezwykle dynamiczny, zmienny w czasie i przestrzeni.
Pisząc tę książkę, starałem się na przykładzie Bugu pokazać, jak rzeka wpływa na obszar, przez który płynie, na ludzi, którzy zdecydowali się osiedlić w sąsiedztwie wody, na świat roślin i zwierząt, a zwłaszcza ptaków. Oddziaływania rzeki mogą być subtelne – jak unosząca się w dolinie mgła – bądź gwałtowne – niczym letnia powódź. Przedstawiłem tu moje osobiste spojrzenie na te relacje – spojrzenie fotografa przyrody, ornitologa i domorosłego regionalisty.
Zapraszam Państwa do podróży…
MACIEJ CMOCH

NOTA O AUTORZE:
Maciej Cmoch – siedlczanin, ur. w 1989 r.; biolog z wykształcenia, przyrodnik z zamiłowania. Autor książki Ptaki za miedzą. Opowieści o mieszkańcach pól, łąk, pastwisk i wsi (Paśny Buriat, 2021).
Zawodowo zajmuje się badaniami i ochroną ptaków. Związany z Towarzystwem Przyrodniczym „Bocian”. Uczestnik projektów czynnej ochrony, m.in. błotniaka łąkowego, kulika wielkiego, pustułki i płomykówki.
W wolnych chwilach zajmuje się fotografią przyrodniczą. Najchętniej fotografuje zarówno podporządkowaną człowiekowi naturę terenów wiejskich, jak i wciąż dziką przyrodę nieuregulowanych rzek. Czytelnik krajobrazu. Na ptaki patrzy przez pryzmat otoczenia, w jakim żyją.

FRAGMENT KSIĄŻKI:
„Czy Bug jest rzeką niebezpieczną? Pan Bolesław kategorycznie temu zaprzeczył. I prosił mnie, abym koniecznie napisał w książce, że nie można winić rzeki za głupotę człowieka. Owszem, bywa groźnie przy wysokich stanach wody lub z racji tego, że dno takiej rzeki jak Bug, czyli rzeki dzikiej, jest zmienne. Tu, gdzie kiedyś było płytko, teraz jest głęboko – i na odwrót. Ale utonięcia – jak mówił pan Bolesław – wynikają przede wszystkim z ludzkiej lekkomyślności, brawury i pijaństwa. No i należy sprawdzać dno. Jeśli ktoś chce przejść na drugą stronę, najlepiej wziąć ze sobą kijek. Historie o podwójnym dnie można włożyć między bajki.
Nadbużańscy mieszkańcy musieli się nauczyć żyć z płynącą tuż obok wielką rzeką. Mieli do niej respekt i wiedzieli, że może być źródłem nieszczęścia. Śmierć jednak bywała tylko epizodem w ich relacji z Bugiem. Owszem, tragicznym, ale zdarzającym się rzadko, więc nieprzysłaniającym korzyści wynikających z sąsiedztwa rzeki”.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Kiedy odwiedzam malownicze rejony bagien biebrzańskich, często rozmawiam z lokalnymi mieszkańcami. Zazwyczaj zadaję im wtedy pytanie, co zmieniło się w przyrodzie najbardziej w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat. Wszyscy stwierdzają jednogłośnie – na polach i łąkach jest znacznie mniej ptaków. Niestety, moje obserwacje i badania również to potwierdzają. Z książki Macieja Cmocha dowiemy się, co jest tego przyczyną. Autor w rzetelny i skrupulatny sposób analizuje, co stało za sukcesem ptaków zasiedlających tereny rolnicze, ich ścisłe relacje z człowiekiem i do czego to doprowadziło w czasach powszechnej intensyfikacji produkcji rolnej.

Największą zaletą tej książki jest połączenie wiedzy naukowej z obserwacjami i doświadczeniami autora, który będąc jednocześnie fotografem przyrody i osobą biorącą udział w projektach czynnej ochrony ptaków, ma niezwykły zmysł obserwacji otaczającej nas przyrody, no i dar opowiadania o niej.

Adam Zbyryt, biolog, ornitolog, popularyzator nauki

O AUTORZE

Maciej Cmoch – siedlczanin, ur. w 1989 r.; biolog z wykształcenia, przyrodnik z zamiłowania. Zawodowo zajmuje się badaniami i ochroną ptaków. Związany z Towarzystwem Przyrodniczym „Bocian”. Uczestnik projektów czynnej ochrony, m.in. błotniaka łąkowego, kulika wielkiego, pustułki i płomykówki. W wolnych chwilach zajmuje się fotografią przyrodniczą. Najchętniej fotografuje zarówno podporządkowaną człowiekowi naturę terenów wiejskich, jak i wciąż dziką przyrodę nieuregulowanych rzek. Czytelnik krajobrazu. Na ptaki patrzy przez pryzmat otoczenia, w jakim żyją.

FRAGMENT KSIĄŻKI

„Ostatnie gospodarstwo we wsi. Dalej są już tylko płaskie pola ciągnące się po horyzont. Kończy się tu utwardzona droga, która gwałtownie przechodzi w piaszczystą drożynę niknącą daleko wśród zagonów. Schyłek października. Świeci przyjemne słońce, ale od pól wieje już chłodny wiatr. Nawiewa na podwórko spadające liście prosto z drzew i krzewów rosnących wzdłuż płotu odgradzającego opustoszałą zagrodę od otwartej przestrzeni. Drzewa rzucają długie cienie. Kostropate przykurczone jabłonki są już prawie nagie. Z pól dochodzi echo terkoczących traktorów. To gorączka jesiennych prac.

Na czworobocznej działce stoi drewniana chałupa, z drewna zbudowano też spichlerz, stodołę i małą obórkę. Dużą oborę wymurowano z białej cegły. Obok stoi studnia ze spróchniałą kolbą. Woda w środku jest mętna, nie czerpano jej od lat. Do chałupy dolepiono ażurowy ganek z popękanymi framugami. Czasy jego piękna i świetności dawno przeminęły. W środku wala się szkło i jakieś rupiecie. Obok w pokolorowanych jesienią krzakach buszują sikory. Zaglądają też na ganek. To bardzo ciekawskie ptaki, które wszędzie wściubiają swoje dzioby. Taką mają strategię żerowania.

Wieje wiatrem i pustką, a kiedyś tętniło tu życie. Biegały kury, kwiczały świnie, szczekał pies. Podwórko było rozjeżdżane, wydeptywane. Cały czas ktoś się kręcił – jak to na wsi. Teraz, gdyby nie regularne koszenie, wszystko zupełnie by zarosło. Tak jak zarosło siedlisko naprzeciwko, do którego nikt nie zagląda. Jeszcze trochę i powstanie tam zagajnik. Drzewa i krzewy szybko kolonizują opuszczone i niedoglądane działki. Zakorzeniają się, rozsadzają schody, wypełniają uwolnione od ludzi przestrzenie. Rozsypujące się kawałek po kawałku stare drewniane chałupy latem ukrywają się za dusznym gąszczem krzewów oraz pokrzyw i dopiero jesienią, w tempie znikających z gałęzi liści, odkrywają swoją próchniejącą postać.

Dlatego stojąc przy chałupie po dziadkach, dobrze widzę szary domek naprzeciwko. Z szarymi okiennicami i brązowym dachem. Dwa opuszczone gospodarstwa na końcu wsi. Przyjeżdżam tu czasem i patrzę, jak natura na powrót bierze je we władanie, jak wkracza w pozostawioną przez ludzi pustkę. Cała osada się wyludnia i jest tu coraz ciszej. To dowód tego, że polska wieś się zmienia, choć tak naprawdę zmieniała się przez setki lat. Komasacje, parcelacje, kolektywizacje, kolonizacje, zabory i reformy. Te zmiany zostawiały ślady w krajobrazie. Obecne wyludnianie i starzenie się wsi położonych z dala od miast widać najbardziej po straszących zza krzaków opuszczonych chałupach”.

„Zasięg występowania poszczególnych gatunków ptaków wciąż się zmieniał i zmienia się nadal. Nic nie jest w przyrodzie ustalone raz na zawsze. W XIX wieku z południa na północ Europy swój zasięg rozszerzał kulczyk – drobny ptak, którego głos przypomina dzwonienie pęku drobnych kluczyków. Współcześnie licznie zasiedla place i ogrody w miastach, miasteczkach i wsiach, wszędzie tam, gdzie znajdzie choć trochę luźno rozrzuconych drzew. Pierwszy lęg kulczyka zlokalizowany w granicach dzisiejszej Polski odnotowano w 1853 roku pod Ojcowem. Po około stu latach, czyli na przełomie lat 50. i 60. XX wieku, kulczyk zamieszkiwał już cały kraj.

W XIX wieku znacznie wzrosła powierzchnia użytków rolnych. Głód ziemi spowodował, że pola uprawne powstawały nawet na glebach bardzo ubogich i w miejscach do tej pory omijanych. Hodowano ziemniaki (ich upowszechnienie usunęło widmo głodu i spowodowało wzrost liczby hodowanych świń), buraki cukrowe, rzepak, rzepik, żyto, jęczmień, pszenicę i owies. Szczególnego znaczenia nabrał ten ostatni gatunek zboża, co miało związek ze wzrostem liczby koni, które w pracach polowych zaczęły stopniowo wypierać woły. Zmiany najszybciej postępowały w folwarkach. Pojawiły się bardziej skomplikowane maszyny rolnicze, jednak mogli sobie na nie pozwolić tylko majętni gospodarze. Rozmieszczenie osad stopniowo się stabilizowało. Gdy porównamy stare mapy z tamtego okresu ze współczesnymi, okaże się, że na wielu obszarach lokalizacja, a także powierzchnia wsi są ze sobą zaskakująco zbieżne. Nawet usytuowanie krzyży przydrożnych jest często takie samo”.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku

O KSIĄŻCE
To, przesycona symboliką i realizmem magicznym, powieść drogi.
Dwaj muzycy, Henry i Harry, wyruszają w tajemniczą podróż, która początkowo przynosi upragnioną ulgę oraz wyczekiwane od dawna uczucie świeżości i zachwytu.
Przemierzane kilometry zdają się jednak w osobliwy sposób oddziaływać również na tektonikę ich stanów psychicznych.
Niepostrzeżenie znajoma rzeczywistość zaczyna się rozklejać i tracić wyraźne kontury, a bohaterowie stają przed pytaniem: czy to ucieczka, czy dążenie ku czemuś?
A może ich podróż odbywa się w g ł ą b ?
Kiedy siatka współrzędnych geograficznych znika całkowicie, egzystencjalne otwarcie przybiera charakter tak gwałtowny, iż nieuchronnie prowadzi do pytań o własną poczytalność...

O AUTORZE:
Wawrzyniec Jan Dąbrowski (ur. 1982), choć urodzony na warszawskim Żoliborzu, mawia, że z gór był od zawsze. Komponuje, gra i pisze. Na swoim koncie ma 19 wydawnictw fonograficznych i przeszło pół tysiąca koncertów, w tym występy na takich festiwalach jak Open'er Festival (2010) czy Off Festiwal (2018). Od 2017 roku oddany niszowemu projektowi na poły muzycznemu, na poły podróżniczemu, jednoosobowemu, obwoźnemu zakładowi koncertowemu - Henry No Hurry. Włóczykij, samotnik i umiarkowany eskapista. Przez kolegów muzyków określany mianem pustelnika arystokraty. Od ponad 15 lat związany z myślą wschodu oraz tym, co nazywa praktyką bezruchu. Mieszka w różnych miejscach, obecnie w Górach Kaczawskich.

FRAGMENT KSIĄŻKI:
"Przebyło się więc wreszcie ten nieskończenie martwy dystans, tę drogę widmo - od końca do początku.
Zaczynało się znowu chcieć.
Zaczynało się znowu żyć.
Znów się zaczynało.
Gnało nas na peryferia, na rubieże, ku kresom. Przeczuwaliśmy, że poza orbitami rozpędzonych miast musi przecież istnieć jakiś zupełnie inny wymiar. I teraz, właśnie teraz, potrzeba sprawdzenia tego stała się silniejsza od całej reszty. Byliśmy gotowi na wszystko! Chcieliśmy włożyć palec w ranę życia, poczuć ból, poczuć przyjemność, poczuć c o k o l w i e k, co wyrwałoby nas z tego stanu nieznośnej bylejakości. Uciekaliśmy z raju, który niepostrzeżenie stał się dla nas zdecydowanie za ciasny".

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Wężymord - gatunek rośliny warzywnej z rodziny astrowatych - pochodzi z południowej i środkowej Europy oraz części Azji. Jego nazwa pochodzi z czasów, gdy w medycynie ludowej używano tego warzywa jako antidotum na jad żmij.
Takich roślin jak wężymord podczas zwykłego spaceru mijamy setki, jeśli nie tysiące... Bo wszędzie tli się "drobne życie", o jakim pojęcia nie mamy... Na trawnikach, w miedzach, drzewach, na polach i polnych kamieniach... Ile wiemy o tajemniczym świecie traw, drzew, porostów i trzcin? Prawda, że niewiele?
Zajrzyjmy więc do książki O czym szumią wężymordy, w której Wiesław Fałtynowicz pochyla się z czułością i uważnością nad każdym "żywym drobiazgiem". Z tej książki wiele się dowiemy, ale też - dzięki niej - będziemy rozglądać się uważniej podczas każdej kolejnej wędrówki...
Miłości do przyrody nie można się nauczyć, można za to spróbować czegoś się o niej dowiedzieć, by nabrać do niej szacunku... Czasami bowiem najzwyklejszy w świecie szacunek znaczy więcej niż porywy ognistej miłości... I o tym także jest ta książka...
Weźcie ją do plecaka, usiądźcie w trawie, oprzyjcie się wygodnie o polny kamień i czytajcie. A potem raz jeszcze - po lekturze - rozejrzyjcie się wokół uważnie... Prawda, że widać więcej?

"Jesteśmy tylko jednym z około 10 milionów gatunków, chociaż często - zadufani w sobie - mienimy się panami stworzenia. Prosty rachunek pokazuje nasze miejsce: jeżeli przyjąć czas trwania życia na Ziemi za jedną dobę, to historia Homo sapiens w tej skali zamyka się w 1/4 sekundy. Tyle czasu było nam dane, żeby narodzić się, nauczyć cokolwiek i poznać świat. Jaka jest wiedza niemowlęcia, które żyje 1/4 sekundy?".
WIESŁAW FAŁTYNOWICZ

NOTA O AUTORZE:
Wiesław Fałtynowicz - botanik (od 1996 roku profesor nauk biologicznych). Urodził się pod znakiem Lwa w 1952 r. w Suwałkach. Badacz niezależny, wcześniej związany z uniwersytetami w Gdańsku (1976-1999) i we Wrocławiu (1999-2020). Zajmuje się przede wszystkim porostami, ale też roślinami, ich ekologią i ochroną oraz monitoringiem środowiska. Jest autorem kilkunastu książek oraz ponad dwustu artykułów naukowych i popularnonaukowych. Napisał ponadto około stu felietonów, wierszy i scenariuszy do filmów o tematyce przyrodniczej. Promotor kilkudziesięciu magistrów i 14 doktorów - z nich jest najbardziej dumny i uważa ich za swoje najważniejsze osiągnięcie na polu nauki. Interesuje się motywami przyrodniczymi w sztuce i literaturze. Amator powieści sensacyjnych, poezji i dobrych książek. Mieszka na peryferiach Wrocławia, gdzie są rozległe tereny na spacery z psami. Uprawia duży ogród, w którym prowadzi długie dyskusje egzystencjalne z rosnącymi w nim dziesiątkami gatunków roślin. Jest miłośnikiem podróży, jazdy samochodem, kiszki ziemniaczanej i Suwalszczyzny, a z dalszych regionów - Syberii, Amazonii, wysp tropikalnych i Kapadocji. Prywatnie ojciec czworga dzieci i dziadek ośmiorga (na razie!) wnucząt.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
E-book
W koszyku
Forma i typ

Opis

Kiedy pierwszy raz pojechałam do Rumunii, nie przeczuwałam nawet, że to początek wielkiej, wspaniałej przygody. Przygoda ta trwa do dziś i mam nadzieję, że wraz z tą książką wchodzi w nowy etap. Rumunii nie da się poznać, a tym bardziej zrozumieć, jeśli nie poświęci się jej dość czasu i uwagi. Bo Rumunia to cała Europa. Kontynent odbija się tu jak w lustrze, tylko troszkę popękanym, zlepionym z różnych fragmentów – z zachodu i wschodu. Jest trochę turecko i węgiersko, odrobinę niemiecko i nieco słowiańsko. Mistycyzm wschodniego chrześcijaństwa miesza się z surowym protestantyzmem. Swoje ślady pozostawili Dakowie. W języku pobrzmiewa starożytny Rzym. W architekturze dostrzec można historię całego starego kontynentu. Rumunia to fascynująca mieszanka wszystkiego, co przytrafiło się Europie na przestrzeni niemal dwóch tysięcy lat.

Książka ta to trochę dziennik, trochę pamiętnik, zapis podróży – próba zachowania w pamięci tego, co ulotne, chwil spędzonych w Rumunii, spotkań i wrażeń. Nie ma tu obiektywnej oceny, zimnej relacji. To jak najbardziej osobiste spostrzeżenia i uwagi pisane na marginesie kolejnych podróży rzeczywistych i wyobrażonych, trwających nieprzerwanie od kilkunastu lat.

W trakcie pracy miałam wiele wątpliwości. Wszak tyle już o Rumunii napisano. Jednak wielokrotnie przekonywałam się, że ciągle jest wiele do zrobienia, bo krzywdzące, niesprawiedliwe stereotypy mają się aż nazbyt dobrze. Chciałabym pokazać Rumunię taką, jaką jest. Niewolną od problemów, mocno zanurzoną w burzliwej przeszłości, ale odważnie patrzącą w przyszłość i mającą wiele do zaoferowania.

DOROTA FILIPIAK

O AUTORCE

Dorota Filipiak – warszawianka z urodzenia, studiowała historię na Uniwersytecie Warszawskim. Od ponad dekady zawodowo związana z Wydawnictwem Czarne, w którym zajmuje się promocją. Interesuje się historią Europy Środkowej. Najchętniej podróżuje na Słowację, Węgry, do Rumunii i na Bałkany. Współpracuje z internetowym magazynem Magyazyn, gdzie publikuje artykuły o węgierskiej kulturze, historii i literaturze. Mieszka w Warszawie i we wsi nad Bugiem.

FRAGMENTY KSIĄŻKI

Rumunia jest jak łacińskie słowo – czwarta forma czasownika, zupełnie niepodobna do formy podstawowej. Jest jak teksty, których nie da się tak po prostu wrzucić do translatora i przetłumaczyć. Kolejne ludy, które przychodziły na te ziemie, dodawały swoje słowa i swoje znaczenia do słów zastanych. Rumunia to wielka księga, którą zaczęto pisać przed wiekami w języku Daków. Potem przyszli Rzymianie ze swoją łaciną. Ich język przyswoiła kultura chrześcijańska. Humanizm i oświecenie przyniosły języki narodowe, odtwarzane czy wręcz tworzone na nowo w dziewiętnastym wieku. Po drodze pojawili się jeszcze Turcy i Grecy. I wielu innych, o których nie warto wspominać, bo ich wpływ nie był tak znaczący, chociaż czasem można usłyszeć słowo brzmiące dziwnie znajomo.

Rumunię można opisać kolorami. Błękitem z malowanych monasterów bukowińskich. Spłowiałym brązem gontów wież kościołów w Maramureszu. Wypaloną żółcią traw Dobrudży. Zielenią wody Morza Czarnego oglądanego z plaży w Vama Veche. Wymykającymi się opisowi odcieniami Dunaju. Oślepiającą bielą murów siedmiogrodzkich kościołów warownych. Pastelowymi barwami kamienic w Sybinie. Białą już czernią ścian braszowskiego kościoła. Tęczowym niebem tuż przed zmierzchem w Ceahlău. Kolorowe jest tu wszystko – architektura, przyroda i ludzie.

Niezależnie od tego, za pomocą jakich zmysłów poznaje się Rumunię, trudno o niej myśleć jako o spójnym, jednorodnym organizmie. To kilka różnych krajów. Historia ich wspólnego trwania jest zbyt krótka, a nazwa Rumunia zbyt młoda, by o poszczególnych częściach pisać jak o czymś nierozerwalnym. Można więc pisać Siedmiogrodzie, gdzie za murami miast niemiecki rozbrzmiewał kiedyś częściej niż rumuński. O Mołdawii, gdzie powstały unikatowe malowane monastery, w których modlono się w języku wschodnich chrześcijan. O Wołoszczyźnie, krainie oddzielonej od reszty świata potężnym Dunajem i skrytej za wyniosłymi Karpatami, gdzie dotarli Rzymianie. O Dobrudży, która daje przedsmak orientu i hipnotyzuje nieskończoną, idealnie płaską przestrzenią, a z minaretów rozlega się wołanie muezina. I o Maramureszu, nad który wynoszą się absurdalnie wysokie wieże tamtejszych drewnianych cerkwi, jakby chciały sięgnąć nieba.

Rumunów i Węgrów, czy tego chcą, czy nie, poza wspólną historią łączy coś jeszcze, na co rzadko zwraca się uwagę. Są inni. Otacza ich morze słowiańszczyzny, na tle którego stają się odmieńcami. Węgrzy sami swą odrębność podkreślają, ale przecież także Rumuni mówią w języku, którego żaden Słowianin nie zrozumie, może poza pojedynczymi słowami. Rumuński jest językiem niezwykle oryginalnym. Konotacje łacińskie są nie tyle słyszalne, bo melodia tej mowy jest inna niż pozostałych języków romańskich, ile widoczne. Zapisane słowa często wprost przywodzą na myśl ich łacińskie odpowiedniki. Gdy doda się do tego wpływy tureckie, węgierskie i greckie, powstaje język jedyny w swoim rodzaju. A jakby tego urozmaicenia było mało, w tym wielojęzycznym gwarze rozbrzmiewał kiedyś, i to nader często, niemiecki. Nie sposób pominąć jego wpływu.

Ta pozycja jest dostępna przez Internet. Rozwiń informację, by zobaczyć szczegóły.
Dostęp do treści elektronicznej wymaga posiadania kodu dostępu, który można odebrać w bibliotece.
Pozycja została dodana do koszyka. Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej